WARIACJE KULINARNE /2/

Miesiąc temu jadąc samochodem usłyszałam reklamę w radiu – pani mocno zachrypniętym głosem, jakby z otchłani, mówiła: „Sezon na infekcje ogłaszam za otwarty” i pociągnęła nosem, co zobrazowało ogrom jej nieszczęścia. Pomyślałam sobie wtedy: „O nie, nie, byłam w czerwcu z maluchami w sanatorium, żadne infekcje, nie ma takiej opcji”.

Ale już po paru dniach moja pewność siebie ucichła, kiedy moja pięciolatka w nocy z głośnym krzykiem oznajmiła całemu domowi, że nie może oddychać, bo ma zatkany nosek i w ogóle wszystko ją boli. Oczywiście najlepsze lekarstwo jest przeskoczyć do łóżka rodziców, do tego doszło smyranko po pleckach i śpiewanie piosenek i jakoś przetrwałyśmy do rana.

Rano natomiast mój siedmiolatek wstał z płaczem, bo boli gardło i główka. No nic, pomyślałam, nie wszystko stracone, trzeba szybko powalczyć, żeby chociaż nie dopuścić do antybiotyku. Biegiem postawiłam dzieciakom bańki, wysmarowałam plecy gęsim smalcem (doskonale natłuszcza, mniej doskonale pachnie, ale trudno) i amolem, wsunęłam pod kołdrę i poczęłam przygotowywać specyfiki.  Wyciągnęłam zakupiony na święcie chleba w Muzeum Wsi Radomskiej syrop z mniszka na miodzie i syrop z bzu, zaparzyłam lipę z imbirem, dolałam domowego soku z malin lub wymieszałam z łyżeczką miodu. Pokroiłam cebulę i zasypując ją cukrem w słoiku postawiłam w garnku z wodą na gazie, żeby szybko puściła sok. Podałam na łyżeczce cukru lub w niewielkiej ilości wody 10 kropli propolisu, i tak biegałam co chwilę do dzieci dręcząc, by piły, co mamuśka podaje. Przy okazji jeszcze inhalacje z soli morskiej z dodatkiem 3 kropli wody utlenionej na zapchane nosy. Wszystkie te czynności powtarzaliśmy po kilka razy... i tak dwa dni, ale udało się.

Nic się nie rozwinęło, moje myszki już wariują, cała jednak sytuacja przypomniała mi o konieczności wszczęcia postępowania zapobiegawczego. A więc zaczynam podawać moim pociechom witaminę d3 i k2, nastawić muszę winko czosnkowe i na stałe włączyć je w jadłospis jesienno-zimowy dla całej rodziny. Czosnek, wiemy, ma właściwości bakteriobójcze, a że na kanapeczce dzieci niekoniecznie chcą jeść, łatwiej jest mi przemycić w formie płynnej. 12 dużych ząbków polskiego czosnku należy rozgnieść, zalać sokiem z 2 cytryn i 1/2 l przegotowanej, ciepłej wody (nie gorącej). Trzymać w cieple w szklanym lub glinianym naczyniu pod przykryciem przez 24godz., następnie dodać 3-4 łyżki stołowe ciekłego miodu. Następnie odcedzić i przechowywać jak wino, najlepiej w ciemnej butelce w lodówce. Podaje się po posiłku rano i wieczorem po 1 łyżce stołowej przez kilka tygodni, a nawet miesięcy. Dla większej rodziny, to nieduża porcja, wiec warto zrobić więcej, by starczyło na dłużej. Życzę zdrowia! Zostańcie z Bogiem!

eg do góry